NOWINY nr 44 3 marca 2005r.

50 euro do każdego hektara gruntów rolnych

Będą dopłaty do wikliny

RUDNIK NAD SANEM. Dobra wiadomość dla plantatorów wikliny plecionkarskiej. Uprawy tej rośliny wreszcie zostaną objęte dopłatami bezpośrednimi.

Rolnicy w ubiegłym roku nie dostali unijnych dopłat do wikliny, bo ministerstwo zaliczyło ją do upraw leśnych. W myśl prawa europejskiego, nie przysługują do nich płatności bezpośrednie.
- Wywołało to protesty naszych rolników - mówi Waldemar Grochowski, burmistrz Rudnika nad Sanem, gminy będącej wikliniarskim zagłębiem Podkarpacia. - Przecież wiklina, tak jak inne uprawy, wymaga pielęgnacji i nawożenia.
Z wikliny żyje niemal cała gmina. 250 plantatorów uprawia ją na ok. 500 hektarach. Do tego trzeba doliczyć chałupników wyplatających różne przedmioty i hurtowników zajmujących się ich sprzedażą. Brak unijnych dopłat obszarowych oznaczał dla wszystkich większe koszty, a co za tym idzie, wyższe ceny wiklinowych wyrobów.
Rudnicki samorząd poprosił o interwencję władze wojewódzkie i parlamentarzystów z regionu. Tegoroczne rozporządzenie ministra mówiące o tym, które rośliny zostaną objęte dopłatami, jeszcze się nie ukazało. Ale już wiadomo, że znajdzie się tam również wiklina. Rolnicy dostaną tzw. dopłatę podstawową wynoszącą 50 euro na l ha. - Jednak pod pewnym warunkiem - zastrzega Stanisław Homa, dyrektor wydziału rolnictwa i środowiska UW. - Produkcja musi być prowadzona na gruntach rolnych, a nie leśnych. Problem w tym, że w ubiegłym roku wielu rolników uprawiających wiklinę zmieniło kwalifikację swoich ziem z rolnych na leśne, by płacić mniejsze podatki.

bp